Pierwszą girlandę, uszytą na próbę, pokazywałam już w poprzednim poście. Kolejna miała trafić do kącika komputerowego. I tak mierzyłam sobie "na oko", że wyszła mi za duża i musiałam brać się za drugą. Ale nie ma tego złego - ta większa trafi na mój "bazarek". Tym razem wykorzystałam resztki lnu i namalowałam sobie napis "OFFICE" - stojących na straży zasobów polszczyzny od razu uprzedzę, że czuję się się usprawiedliwiona, bo nie skupiam się wyłącznie na tekstach angielskich w swoich pracach, wręcz preferuję te w języku polskim, ale cóż na to poradzę, że w niektórych sytuacjach lepiej wypada napis po angielsku, lepiej trafia w sedno, a przetłumaczony wypada blado. Mogłam sobie wymalować "bureau", "ufficio" albo swojskie "biuro", ale to nie to samo... ;-)
Większa girlanda, szukająca nowego właściciela, ma długość 95cm plus troczki po 25cm, a każdy trójkącik ma wymiary 13x17cm.
Przy okazji widać, że szufladki w komódce zostały już podpisane - nie jest to etykietka z drukarki dymo, tylko wydrukowany na kartce napis z podobną czcionką (Impact label).
Muszę się jeszcze pochwalić wygraną u Kasi z bloga Rustykalny dom - ten piękny bieżnik pochodzi ze sklepu lenoui.com. Ta wygrana to był strzał w dziesiątkę, wszak kocham styl vintage :-) Dziękuję Kasiu jeszcze raz :-*
Przy okazji widać, że szufladki w komódce zostały już podpisane - nie jest to etykietka z drukarki dymo, tylko wydrukowany na kartce napis z podobną czcionką (Impact label).
Muszę się jeszcze pochwalić wygraną u Kasi z bloga Rustykalny dom - ten piękny bieżnik pochodzi ze sklepu lenoui.com. Ta wygrana to był strzał w dziesiątkę, wszak kocham styl vintage :-) Dziękuję Kasiu jeszcze raz :-*