Każdego roku jeden grudniowy dzień poświęcam na pieczenie pierniczków. Nie szkodzi, że właściwie znikają jeszcze przed Świętami... Dzieciaki zawsze mają przy tym mnóstwo radości, ja zresztą też, odkąd zaczęłam bawić się w lukrowanie. I cóż, że do ideału dużo im brakuje, bo przy dekorowaniu kilku pierniczków nie zdążę dojść do wprawy - i tak mi się podobają i są niesamowicie fotogeniczne. A ten cudowny zapach unosi się w całym domu jeszcze kilka dni po pieczeniu!
Przy okazji pieczenia pierniczków postanowiłam (można by rzec, że to będzie takie noworoczne postanowienie ;-)) zacząć zbierać foremki do ciasteczek, żeby już ich nie pożyczać ciągle od mamy i dorobić się w końcu własnej kolekcji.
A moje zeszłoroczne pierniczki możecie zobaczyć
TUTAJ. Uściski!