28 lipca 2017

Blaszki w nowym miniaturowym wydaniu

Jeśli odwiedzacie mój instagramowy profil, na pewno już dawno widzieliście miniaturowe blaszki, które pojawiają się na moich fotkach. Tutaj wrzucam je po raz pierwszy i wyjaśniam, o co chodzi.

Jakiś czas temu Sandra poprosiła mnie o zrobienie malutkich blaszek z napisami. Dla mnie było to nowe wyzwanie, więc ochoczo wzięłam się do roboty. Ciekawa byłam, co Sandrze chodzi po głowie. Wiedziałam z całą pewnością, że to będzie coś oryginalnego, jako że dziewczyna ma niesamowite pomysły. Jej kreatywność nie zna granic, a w przemalowywaniu, postarzaniu czy odnawianiu wynalezionych przedmiotów jest mistrzynią i nie ma w tym żadnej przesady. Jak sama mówi: "wszystko co wychodzi z sandrynkowych rąk, jest unikalne, wyjątkowe i z duszą". Wszystko to znajdziecie w jej sklepiku TUTAJ.

Cieszę się, że w tych przedmiotach znalazła się również cząstka mojej pracy i serducha. Sandro, dziękuję za możliwość udostępnienia zdjęć :-)

Sandra potrafi inspirować jak mało kto i przyznam się, że od razu wykorzystałam jej pomysł na ozdobienie mojego zwykłego, brzydkiego notesu filcem i blaszką z napisem ;-) 

















21 lipca 2017

Haftowane zakładki do książki

Dziś przedstawiam Wam kolejne zakładki do książki, tym razem haftowane na taśmie z ozdobnym brzeżkiem, podszyte z tyłu filcem i oczywiście z mega chwostem, w formacie 5x21cm. Projekt na chwilę, w sam raz żeby zaspokoić nagłą chęć na wyszywanie i w krótkim czasie zobaczyć w pełni efekty swojej pracy. Pierwszy raz wyszywałam zakładki, ale na pewno nie będą to ostatnie zakładki, jakie wyszły spod mojej ręki - jak dla mnie efekt wart zachodu.

Tak się u mnie akurat składa, że na czas letni rzucam hafty w kąt i sięgam po szydełko. To dlatego, że w wakacje dużo czasu spędzam na placu zabaw, a co może na placu robić mama - prócz plotkowania, opalania się lub czytania? W takiej sytuacji lepiej wziąć ze sobą dla zabicia czasu włóczkę i szydełko, zamiast całego tego majdanu w postaci zestawu mulin, schematu, nożyczek czy czego tam jeszcze... Może tym sposobem zdążę zrobić kolejny kocyk przed jesienią ;-) 













14 lipca 2017

Rozpieszczajmy się sami ;-)

W tym roku lato nas nie rozpieszcza, to fakt. I ten fakt trochę mnie drażni, pomimo że należę do tych zimnolubnych, co to wolą jesień i zimę. Doskwiera mi to najbardziej z dwóch powodów: ze względu na dzieciaki, które kiszą się w wakacje w domu i nic tylko snują się po domu, żebrząc o tablet  i niesprzyjające warunki do łażenia po górach. Tak poza tym jakoś daję radę z tą pogodą, zgodnie z sentencją:

Boże! Proszę, daj mi siłę,
abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę;
odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę
i mądrość, abym potrafił odróżnić jedno od drugiego.

Co zrobić, żeby wytrwać w deszczowe dni? Rozpieszczajmy się sami! Najlepsze efekty daje łączenie przyjemności. Można by rzec, że trzy to minimum. Dlatego skupię się na trzech moich sposobach. Po pierwsze - zajmij się czymś pożytecznym. Po kilku miesiącach przeprosiłam szydełko i zaczęłam dziergać nowy kocyk w miętowym kolorze. Mam nadzieję wyrobić się do jesieni i będzie w sam raz, żeby otulić się w długie wieczory. Po drugie - wypróbuj nowy przepis na ciasto. Dodaj do niego ulubione owoce i spróbuj się rozgrzeszyć tłumaczeniem, że nawet jeśli co nieco pójdzie w boczki, to przy okazji dostarczysz sobie witamin i błonnika. Po trzecie - zrób sobie prezent. Ja od dawna wzdychałam do desek - rogaczy i kiedyś-tam postanowiłam, że upoluję go sobie sama w ramach prezentu urodzinowego. Odpowiednio wcześniej, żeby dotarł do mnie na czas. Akurat tak trafiłam, że rogacze miały właśnie trafić do sklepu, więc dotarł do mnie dość szybko i mogę się nim cieszyć już teraz, miesiąc przed urodzinami ;-)













6 lipca 2017

Bedroom stories

Dzisiaj na tapecie moja sypialnia :-) I tutaj znowu nie spodziewajcie się szczególnej metamorfozy, chociaż mam parę pomysłów, które nie dają mi spokoju i chętnie zrobiłabym małą rewolucję.

Kiedy zaczyna się sezon na truskawki, przechodzę na dietę truskawkową - czyli pochłaniam takie ilości truskawek, aż nie będę mogła na nie patrzeć aż do następnego sezonu. Kocyk, książka, zdrowa przekąska - to dla mnie zestaw idealny. To właśnie w sypialni spędzam większość czasu, więc staram się dbać o detale, które dodatkowo umilą mi chwile z książką.

Jakiś czas temu uszyłam sobie lniane poszewki z falbanką, a stare szafki nocne w kolorze orzecha częściowo przemalowałam, przetarłam brzegi i ozdobiłam uchwytami. Tutaj również pojawiają się miętowe dodatki - ulubiony durszlak, wielki kosz na koce, czy biedronkowy kubek, który ujął mnie grafiką, kolorem, a najbardziej wielkością (żeby nie odrywać się od lektury duża ilość herbaty jak najbardziej wskazana).

Na moim stoliku nocnym piętrzy się stosik, który jakoś nie chce zmaleć, zwłaszcza po tym, gdy kierowana impulsem odwiedzę bibliotekę miejską. Postanowiłam na razie nie uszczuplać zawartości skarbonki, dopóki mój stosik nie zmaleje, ale zrobiłam wyjątek dla kolejnej części sagi "Kwiat paproci". Dużo humoru ze sporą dawką mitologii słowiańskiej, jak dla mnie nasz rodzimy odpowiednik sagi "Zmierzch". I tak sobie myślę, że gdyby ktoś podjął się sfilmowania serii, a najlepiej nie kto inny jak Tomek Bagiński (patrz: legendy allegro - uwielbiam!) to byłby nasz najlepszy towar eksportowy. Najlepsza obsada, polska muzyka i efekty na miarę najlepszych amerykańskich filmów. Ech, rozmarzyłam się... Co do serii - polecam przeczytać ją w całości. Ja nie mogłam się powstrzymać, więc na wypadek, gdybym co nieco zapomniała, robiłam sobie krótkie streszczenia czekając na następny tom. Po "Żercy" ukaże się kolejny tom "Przesilenie", na który już czekam z niecierpliwością :-)
















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...